AFOL
20 lipca 2023, 12:27
Przygotowując się do napisania tego wpisu natknąłem się w Wikipedii na definicje znanego mi pojęcia „AFOL”, której rozwinięcie niezmiernie mnie zaciekawiło.
Mianowicie:
"AFOL – akronim oznaczający adult fan of Lego, czyli „dorosły fan lego”. Określenie oznaczające fascynatów zabawy klockami firmy Lego. Zabawa klockami zasadniczo przeznaczonymi dla dzieci budzić może śmiech. Z tego powodu dorośli fascynaci klocków zajmowali się swoim hobby w zaciszu własnych domów. W ostatnich latach wielu z nich nie wstydzi się już swego hobby. Za pośrednictwem Internetu fani klocków rozpoczęli łączyć się w grupy."
Miałem napisać wpis o powrocie do korzeni, do zabawy Lego przez dorosłego millenialsa. A tymczasem zacząłem się zastanawiać jak to jest, że akurat to hobby jest tak postrzegane. Czy raczej było? Bo szukając jakichś artykułów o „wstydzie” czy też „śmiesznym hobby” nie znalazłem niczego takiego. Znalazłem inną prawidłowość: sporo artykułów z tytułami „Klocki Lego dla dorosłych”, „Dorośli którzy bawią się klockami”, napisanych w odkrywczym tonie, o hobby pozornie związanym z zabawkami dla dzieci, a faktycznie jako wciągającej formie spędzania wolnego czasu dla każdego, na dodatek, co zwykle szokuje redaktorów, koszty takiej zabawy są ogromne, a sama firma LEGO wypuszcza zestawy specjalnie dla dorosłych i kolekcjonerów.
Natomiast jest w Internecie sporo wpisów, na forach, blogach czy mikroblogach o treści: mam 2x, 3x, 4x lat i składam klocki, czuję dziwny wstyd. Jak to jest, że zbieranie znaczków, kapsli czy puszek po piwie, jakieś inne wędkarstwo czy chodzenie po górach jest ok, nikogo nie dziwi, nawet wzbudza szacunek, a są hobby z zabawą klockami Lego na czele, które co najwyżej wzbudzą uśmiechy?
Polak nosacz
Moim zdaniem, wynikać to może z mentalności peerelowskiej (homo sovieticus), która wtłoczyła starszemu pokoleniu do głowy, że bawią się tylko dzieci, a mężczyźni to muszą oglądać sport, jak spotykać się z innymi to najwyżej na granie w karty koniecznie przy papierosach i alkoholu. Łowienie ryb to przecież prawie jak myślistwo, polowanie!. Chodzisz po górach, to jesteś zdobywcą, szacunek! Tworzysz coś, jakieś rękodzieło, garncarstwo, noo panie, prawdziwy rzemieślnik z Ciebie, szacunek! Zbierasz coś? to się bogacisz. Masz dużo, w tych ciężkich czasach, to już powód do szacunku.
Wszystko było ok, dopóki czemuś służyło. Zdrowiu, spotkaniom towarzyskim, tworzeniu. Każda rozrywka wymagająca myślenia, była już podejrzana. A taka, która jest indywidualna, to już broń boże. Na dodatek mam wrażenie, że starszemu pokoleniu, jakakolwiek koncepcja odpoczynku, rozładowania stresu poprzez zabawę wydaje się niedorzeczna, lub też właśnie w najlepszym wypadku... dziecinna.
Dowody anegdotyczne; rozmowy z moimi dziadkami (80 lat), gdy w teleekspresie był kiedyś reportaż o rekonstrukcji historycznej pod Grunwaldem. I komentarz: „dorosłe chłopy, a bawią się jak dzieci”, „wydają ciężkie pieniądze na głupoty”. W dalszej dyskusji oczywiście przyznali, że każdy może robić co chce ze swoim czasem i pieniędzmi. Tylko co z tego. Taką mają optykę, tego się już nie zmieni.
Tak czy inaczej, jest gdzieś – moim zdaniem pokoleniowy problem w postrzeganiu nowej rzeczywistości, w której praca nie jest celem życia, a ze wszystkiego można zrobić hobby, sposób na życie. Przeżyć życie robiąc to co się lubi, dobrze przy tym się bawiąc to już w głowach się nie mieści.
Podsumowując, dlaczego mnie to ruszyło? Ano, bo moja historia z tą pasją była, czy nawet jest nadal nasączona właśnie takim rodzajem wstydu. Takimi przekonaniami. Do tego dochodzą lęki, obawy przed oceną. Cieszę się więc, że zmienia się postrzeganie w społeczeństwie - działa to na mnie wzmacniająco. Nadal dziwię się przy tym że musi zmieniać się coś, co powinno być normalne.
Pozdrawiam ciepło i serdecznie
Z głębin
Dodaj komentarz