Kategoria

Lego


Jeszcze więcej klocków
31 grudnia 2023, 14:54

 

Kiedy wracałem do LEGO hobby (a po podziale klocków między braci, przypadło mi 14 zestawów) nie spodziewałem się, że klocki mogą zajmować tyle miejsca. A ponieważ poszukuję tylko takich zestawów które są w komplecie z pudełkiem i instrukcją, to od pewnego czasu problemem zaczęły być kończące się wolne półki i schowki. Nie chcąc by kolekcja wyleciała w całości na strych, z ciężkim sercem, postanowiłem nie powiększać jej w nieskończoność, tylko osiągnąć magiczną liczbę 100 zestawów.

 

To może miejsce na małą anegdotę; na chwilę przed ślubem kupowałem przez popularny portal do wymiany przedmiotów zestaw 6038 (Wolfpack Renegades) z odbiorem osobistym. Przy odbiorze zapytałem faceta dlaczego sprzedaje taki zestaw (stan świetny i niedrogo). Otrzymałem odpowiedź: "musiałem się na coś zdecydować: klocki albo komiksy". Wybrał te drugie. 

 

Lata mijają (zaraz będzie nowy 2024 rok), a starannie przygotowana lista z której skreślam kolejne zestawy, staje się coraz krótsza.

 

I tak, w listopadzie, w urodziny, udało mi się osiągnąć liczbę 80! A w zasadzie 81, bo z niespodziewanej strony wpadł zestaw numer 81, całkiem spoza listy. Do listy, nie wliczam zestawów COBI (zrobię o nich wpis) oraz ewentualnych podróbek (o tym też będzie wpis). Uzbierało się tego naprawdę dużo. Dwa lata temu było niecałe 60 i zrobiłem zbiorcze zdjęcie całości. Teraz przy osiemdziesięciu, postanowiłem powtórzyć podsumowanie.  

 

Tak się prezentuje całość kolekcji:

 

 

>> Całość kolekcji, stan bieżący (na 31.12.2023 r.)

 

Jak widać, lata 90-te królują, ale jest i trochę nowych, między innymi seria Jungle z 2017. Kolejne zdjęcie podsumowujące planowane jest najwcześniej za dwa lata, a może dopiero przy tym setnym zestawie. W każdym razie nie wcześniej. Samo wyciągnięcie i schowanie tych wszystkich zestawów też zajmuje coraz więcej czasu. Na zdjęciu nie ma też zestawów które czekają na mojego synka w osobnym pudle :-)

 

Może kolejne zdjęcie zrobimy wspólnie. 

 

Pozdrawiam ciepło i serdecznie

 

Z głębin

 

LEGO i ja
21 lipca 2023, 12:40


 

LEGO - Zabawka dla dziecka


Najwcześniejsze moje wspomnienia z klockami Lego to rok około 94’ – 95’. W domu bawiłem się najpierw Duplo zestawem 2396 – Zoo w wiaderku (rok 1994). A w 1995 r. otrzymałem zestawy które są jednocześnie moimi jednymi z pierwszych ale i ulubionymi zestawami Lego System: Wyspa piracka 6254 i Rycerze 6105.  Bawiliśmy się z bratem jeszcze małym zestawem 6115 z 1995 r. i większym 545 który wyszedł w 1990 r. i mieliśmy go nowy, wiec pewnie musiał na nas parę lat poczekać (i byłby to nasz pierwszy zestaw). 545 to całkiem sporo klocków – cegiełek do budowy domów, autek i samolotów; a zmieszanie z pozostałymi dawało całkiem pokaźną pulę klocków do zabawy. Zważywszy, że w tamtych latach klocki Lego były bardzo drogie (największy - zamek 6090 kosztował więcej niż wynosiła minimalna pensja brutto!), a przecież wiele osób w ogóle nie zarabiało (1995 r. bezrobocie 15%), co sprawiało że klocki Lego były naprawdę zabawkami premium. Ale fakt, nie była to zabawka która poleciała w kąt po kilku dniach, nie zepsuła się też po kilku dniach jak wiele chińskich tanich zabawek kupowanych na targu czy jarmarku.


Klocki eksploatowaliśmy codziennie, latami. Jeżdżąc z dziadkami na wieś na całe wakacje, zabierałem ze sobą pudło z klockami oraz katalogi, które mogłem oglądać godzinami. Przybyło nam trochę zestawów Lego, później Cobi, a nawet trafiły się jakieś podróbki. Bawiłem się z młodszym bratem, bawiłem się też sam. Sprawiało mi to ogromną frajdę.


Kiedy to się zagubiło? Myślę że w okresie gimnazjum. Miałem wtedy ogólnie rzecz ujmując problemy; z nauką, słabe oceny, a w konsekwencji i problemy w domu. Każda zabawa z braćmi była brutalnie ucinana kiedy rodzice wchodzili do domu. Miałem siedzieć przy książkach, nie przy zabawkach, nie bawiąc się z najmłodszym bratem i nie grając na komputerze. Klocki trafiły na dno szafy. Pudła (dzięki ogromnemu szczęściu, trafiły wcześniej do piwnicy, gdzie ocalały w naprawdę dobrym stanie). Później czasu było już coraz mniej, matura i studia, a i zestawy Lego nie prezentowały tematycznie nic ciekawego (i jeszcze miały dziwne kolory jak w tanich zabawkach). 


Lata mijały


Po skończonych studiach, już w pierwszej pracy, ale jeszcze w czasie gdy mieszkałem z rodzicami, moja mama całkiem niezobowiązująco zasugerowała, że mógłbym posegregować klocki w wolnym czasie. Do dziś nie wiem, czy celem nie było przypadkiem pozbycie się klocków ostatecznie z przestrzeni domowej, czy coś innego. Faktem jest, że zabrałem się za to bardzo skrupulatnie. Był sierpień 2017 r.


I wróciło


Porobiłem tabelki braków, namierzyłem strony na których można dokupić pojedyncze klocki. Paczki zaczęły wędrować z całej Europy (bricklink.com). Zorientowałem się przy tym, jak bardzo legowa rzeczywistość się zmieniła. Mroczne czasy początków XXI w., kryzysy, serie pokroju Jacka Stona, to już tylko pieśń przeszłości. Poziom zestawów i jakość klocków też poszły bardzo do góry. I co najważniejsze, zorientowałem się, że zestawy które całe dzieciństwo oglądałem tylko w katalogach, są na wyciągnięcie ręki, a w zasadzie portfela – a ja mam na nie pieniądze.


LEGO - hobby dorosłego


Podzieliliśmy się z braćmi zestawami z dzieciństwa. Przyszła wyprowadzka, później małżeństwo i rodzicielstwo. Mimo to klocki Lego nadal pozostają moim głównym hobby, obok retrogamingu i grania w nowoczesne planszówki. Cyklicznie kupuję sobie klocki, w większości są to zestawy z końcówki lat 90, ale trochę nowości też wpada. Ile najwięcej wydałem na pojedynczy zestaw? Bez szczegółów - kilka tysięcy. Staram się kupować tylko zestawy z pudełkami i instrukcjami, które oczywiście są przez to kilkakrotnie droższe i trudniejsze do pozyskania.


Aż do dzisiaj moja kolekcja urosła z 14 do 78 zestawów! Do tego dochodzą sporadycznie kupowane co ciekawsze minifigurki kolekcjonerskie oraz zestawy Cobi (Mała Armia), do których także mam sentyment z dzieciństwa (o Cobi będzie jeszcze wpis). Nie mam niestety nieograniczonej przestrzeni (a szkoda!), więc plus minus planuję okrągłe sto zestawów. Raczej nie wkręcę się w wypuszczane obecnie zestawy typu modular, ideas czy icons, mimo że w większości to fajne i udane projekty. Lubię o tym czytać, śledzić nowości i oglądać ich recenzje.


Gdzieś z tyłu głowy siedzi mi plan budowy niewielkiej dioramy miasta na wybrzeżu, ulice, domy mieszkalne, jakieś sklepy, łączące zestawy stare i nowe w niezobowiązującej formule. Czas pokaże. Może ten projekt uda się zrealizować wspólnie z synkiem, który obecnie jest na etapie Duplo, a bawi się chętnie, co bardzo mnie cieszy (między innymi nowymi, zoo 2396 nadal jest w użytku!). Parę zestawów Lego na start już na niego czeka.

 

Pozdrawiam ciepło i serdecznie

 

Z głębin

AFOL
20 lipca 2023, 12:27

 

Przygotowując się do napisania tego wpisu natknąłem się w Wikipedii na definicje znanego mi pojęcia „AFOL”, której rozwinięcie niezmiernie mnie zaciekawiło.

Mianowicie:

 

"AFOL – akronim oznaczający adult fan of Lego, czyli „dorosły fan lego”. Określenie oznaczające fascynatów zabawy klockami firmy Lego. Zabawa klockami zasadniczo przeznaczonymi dla dzieci budzić może śmiech. Z tego powodu dorośli fascynaci klocków zajmowali się swoim hobby w zaciszu własnych domów. W ostatnich latach wielu z nich nie wstydzi się już swego hobby. Za pośrednictwem Internetu fani klocków rozpoczęli łączyć się w grupy."

 

Miałem napisać wpis o powrocie do korzeni, do zabawy Lego przez dorosłego millenialsa. A tymczasem zacząłem się zastanawiać jak to jest, że akurat to hobby jest tak postrzegane. Czy raczej było? Bo szukając jakichś artykułów o „wstydzie” czy też „śmiesznym hobby” nie znalazłem niczego takiego. Znalazłem inną prawidłowość: sporo artykułów z tytułami „Klocki Lego dla dorosłych”, „Dorośli którzy bawią się klockami”, napisanych w odkrywczym tonie, o hobby pozornie związanym z zabawkami dla dzieci, a faktycznie jako wciągającej formie spędzania wolnego czasu dla każdego, na dodatek, co zwykle szokuje redaktorów, koszty takiej zabawy są ogromne, a sama firma LEGO wypuszcza zestawy specjalnie dla dorosłych i kolekcjonerów.


Natomiast jest w Internecie sporo wpisów, na forach, blogach czy mikroblogach o treści: mam 2x, 3x, 4x lat i składam klocki, czuję dziwny wstyd. Jak to jest, że zbieranie znaczków, kapsli czy puszek po piwie, jakieś inne wędkarstwo czy chodzenie po górach jest ok, nikogo nie dziwi, nawet wzbudza szacunek, a są hobby z zabawą klockami Lego na czele, które co najwyżej wzbudzą uśmiechy?

 

Polak nosacz


Moim zdaniem, wynikać to może z mentalności peerelowskiej (homo sovieticus), która wtłoczyła starszemu pokoleniu do głowy, że bawią się tylko dzieci, a mężczyźni to muszą oglądać sport, jak spotykać się z innymi to najwyżej na granie w karty koniecznie przy papierosach i alkoholu. Łowienie ryb to przecież prawie jak myślistwo, polowanie!. Chodzisz po górach, to jesteś zdobywcą, szacunek! Tworzysz coś, jakieś rękodzieło, garncarstwo, noo panie, prawdziwy rzemieślnik z Ciebie, szacunek! Zbierasz coś? to się bogacisz. Masz dużo, w tych ciężkich czasach, to już powód do szacunku.


Wszystko było ok, dopóki czemuś służyło. Zdrowiu, spotkaniom towarzyskim, tworzeniu. Każda rozrywka wymagająca myślenia, była już podejrzana. A taka, która jest indywidualna, to już broń boże. Na dodatek mam wrażenie, że starszemu pokoleniu, jakakolwiek koncepcja odpoczynku, rozładowania stresu poprzez zabawę wydaje się niedorzeczna, lub też właśnie w najlepszym wypadku... dziecinna.  


Dowody anegdotyczne; rozmowy z moimi dziadkami (80 lat), gdy w teleekspresie był kiedyś reportaż o rekonstrukcji historycznej pod Grunwaldem. I komentarz: „dorosłe chłopy, a bawią się jak dzieci”, „wydają ciężkie pieniądze na głupoty”. W dalszej dyskusji oczywiście przyznali, że każdy może robić co chce ze swoim czasem i pieniędzmi. Tylko co z tego. Taką mają optykę, tego się już nie zmieni. 

 

Tak czy inaczej, jest gdzieś – moim zdaniem pokoleniowy problem w postrzeganiu nowej rzeczywistości, w której praca nie jest celem życia, a ze wszystkiego można zrobić hobby, sposób na życie. Przeżyć życie robiąc to co się lubi, dobrze przy tym się bawiąc to już w głowach się nie mieści.

 

Podsumowując, dlaczego mnie to ruszyło? Ano, bo moja historia z tą pasją była, czy nawet jest nadal nasączona właśnie takim rodzajem wstydu. Takimi przekonaniami. Do tego dochodzą lęki, obawy przed oceną. Cieszę się więc, że zmienia się postrzeganie w społeczeństwie - działa to na mnie wzmacniająco. Nadal dziwię się przy tym że musi zmieniać się coś, co powinno być normalne. 

 

 

Pozdrawiam ciepło i serdecznie

 

Z głębin