Fields of Fire
24 lipca 2023, 12:20
W ubiegłym roku, miałem przyjemność (wielką!) ogrywać grę komputerową z czasów mojego dzieciństwa, tytuł: Fields of Fire: War Along the Mohawk. Gra stworzona przez Edwarda Grabowskiego, który po koniec lat 80 i na początku 90 z innymi zaangażowanymi programistami-freealncerami pod kierownictwem Davida Lestera budowali projekt, a później rozwijali studio developerskie o nazwie Imrpessions Games. Firma ta, kupiona w 1995 r. przez Sierrę, stanie się producentem wielu kultowych tytułów takich jak Cezar, Faraon, Zeus, a także Lords of The Realm i Lords of Magic.
Edward Grabowski „po godzinach” pracował także nad własnymi projektami, a w 1994 r. założył firmę Edward Grabowski Communications Ltd., która dzięki wsparciu dużych wydawców jak Micro Prose, Hasbro Interactive czy Empire Interactive mogła zaoferować klientom swoje produkcje.
Takim projektem jest właśnie Fields of Fire. Gra wydana przez Brytyjskie Empire Interactive w 1998 r, skupiała się na czasach wojny siedmioletniej w północnej Ameryce. Anglia i Francja toczą walkę w koloniach, którą możemy kojarzyć oglądając oscarowy film Michela Manna z 1992 r. „Ostatni Mohikanin”.
>> Zwiastun
W grze można wybrać własną postać oraz stronę konfliktu. Wybór jest spory, każda ze stron może zaoferować po dwadzieścia unikalnych postaci. Można spróbować sił grając oficerem, szeregowym żołnierzem, traperem, kupcem, kolonistą, Indianinem, damą dworu czy nawet pastorem. Każda z postaci opowiada własną historię, ma własny dźwięk, a także ma własne parametry i umiejętności.
Postacią sterujemy z rzutu pionowo od góry. Graficznie nie jest źle. Stronę wizualną, jak to w Retrogamingu – najlepiej ocenić samodzielnie. Można sporo ustawień gry dostosować w opcjach, prędkość gry i przewijania, oddalanie, sposób ustawień okien pomocniczych (mapa, pasek postaci).
>> i rzut oka na rozgrywkę
Gra naprawdę wiele oferuje; można przemierzać obszary i lokacje samemu lub w towarzystwie kompanów przyjętych do drużyny z karczmy w forcie – to będą pozostałe postacie z początkowego wyboru. W trakcie rozgrywki, przyjdzie nam odwiedzić jaskinie, wrogie miasteczka, forty, czy wioski Indian. Zawsze będziemy jednak wracać do początkowego fortu, w którym rezyduje kapitan zlecający nami kolejną misję. W forcie znajduje się także sklepik oraz koszary w których możemy uzupełnić załogę do obrony fortu. A fortu trzeba bronić! Ataki przeciwnika, sprzymierzonych z nim Indian czy też dzikich zwierząt nie należą do rzadkości. W krzakach i przy drzewach można spodziewać się pułapek czy sideł, więc czasem wolałem zaryzykować utonięcie w wartkiej rzece niż obchodzić lokację lasem. Trzeba uważać, bo śmierć naszej postaci to koniec gry, a zabitego kompana nie wskrzesimy jak w grach Dungeon & Dragons. Tutaj śmierć to śmierć.
Ekwipunek
Każda postać ma torbę podręczną w której można trzymać różne przedmioty, zbierać skóry po jeleniach czy niedźwiedziach i później sprzedawać w sklepie. Postacie mogą sobie je przekazywać. Jest to ważne, bo przydatnych przedmiotów które wzmacniają naszą postać jest do kupienia w sklepiku wiele, a miejsca w ekwipunku mało. Po zakupach apteczki, ulepszonej lufy na zasięg, ulepszonego zamka na szybkostrzelność, okularów na celność, mapy, świeżych ubrań, łopaty, liny okazuje się że ekwipunek jest cały zajęty, a tragarzem skórek z bobrów musi zostać najmniej lubiany towarzysz.
Skile!
To co jeszcze bardziej urozmaica rozgrywkę, to specjalne umiejętności postaci. Jest ich naprawdę sporo. Poczynając od oczywistych m.in.: pływanie (niby proste i oczywiste, ale bez tej umiejętności do rzeki nie wejdziesz, a jak wejdziesz i nie zdążysz wyjść w określonym czasie, to utoniesz. Śmierć to śmierć), leczenie, tropienie, zastawianie pułapek, czytanie mapy, budowa barykady, obsługa teleskopu; do na poły magicznych indiańskich zdolności np. przejęcia kontroli nad niedźwiedziem czy wilkiem, przebrania się za jelenia, przejęcie orła (latanie i szpiegowanie). I co ciekawe, postacie mogą uczyć się od siebie tych umiejętności, jeżeli są obok w czasie ich wykonywania!
Nie jest idealnie
Gra jest trudna na początku. Trzeba walczyć o każdą skórkę, o każdą złota monetę; a przy tym trzeba uważać, bo łatwo za mocno oberwać. Kupienie dużej apteczki, która się nie kończy po jednym użyciu to spory wydatek i sprawia wrażenie niemożliwego niczym te 15 tysięcy na początku Baldura II. Później z pieniędzmi nie ma problemu, a to za sprawą sporego loota po przeciwnikach. Trochę za dużo go wypada.
Gdzieś jest brak balansu pomiędzy broniami palnymi, a toporem do rzucania. Grając francuskim Death Walkerem, rzucając tomahawkiem, mimo że musiałem go ciągle zbierać z ziemi, mogłem samemu wycinać zastępy brytyjskich żołdaków. Fakt, nie raz wczytywałem, gdy zbłąkana kula trafiła idealnie na śmierć, ale w większości przypadków czułem się jak bohater ww. filmu samemu siekący przeciwników. Od połowy gry byłem już w stanie nie brać towarzyszy, bo sam dawałem radę. Do tego inteligencja komputera nie jest zbyt wysoka, co nie znaczy, że jego ataki nie są groźne. Są.
Gdyby jeszcze dało się zarządzać zamykaniem bram fortu oraz gdyby armaty miał większe znaczenie w rozgrywce, byłoby idealnie…
W grze jest dosłownie ze dwa/trzy błędy, a chyba najgorszy ten po stronie Francuskiej; nie da się rekrutować w koszarach do ochrony fortu. O tym bugu widziałem że piszą inni gracze na forach czy pod filmami, więc problem nie dotyczy wyłącznie mojej kopii. Nie ma na to żadnego patcha, a szkoda. Ale z drugiej strony, w grze nie ma do wyboru poziomu trudności, więc granie Francją w takich okolicznościach można potraktować jako poziom „trudny”. Zresztą, utrzymanie fortu, jest jak najbardziej możliwe i bez tego.
Błąd jest uporczywy, ale możliwy do poprawy. Szukając informacji do tego wpisu, natrafiłem na stronę internetową Edward Grabowski Communications Ltd., nadal aktywną. Jest również możliwość kontaktu przez formularz. Na LinkedIn jest informacja z 2016 r., że wrócił do korzeni i programuje eksperymentalne gry wraz z przyjaciółmi. Brytyjski rejestr spółek wskazuje natomiast, że jego firma została zamknięta w maju 2021. Tak czy inaczej, pytanie o patcha zadam. Jak nie będzie odpowiedzi, to nie pozostaje w tym temacie nic, jak odwołanie się do społeczności moderów – jeżeli to w ogóle możliwe do gry w którą gra może 10 – 50 ludzi na świecie (zorganizowana społeczność praktycznie nie istnieje), zostanie samemu moderem lub… poczekanie jeszcze parę lat aż sztuczna inteligencja zrobi swoje. I chyba ostania możliwość jest najbardziej prawdopodobna.
Gra ma świetny klimat. Przyjemne i wygodne sterowanie. Przyjemną, choć monotonną muzykę. Wizualnie też mi odpowiada. Dla mnie dodatkowo ocieka nostalgią. W posiadanie tej gry weszliśmy z bratem, chyba z okazji wyjazdu do ciotki z okazji świąt (1998!) – przy tym rodzice wymieniali się prezentami dla dzieci. Dostaliśmy wtedy tę grę (Big Box!) oraz zestaw Lego 5948 „Desert Expedition” – jeden z najlepszych prezentów jakie pamiętam. Pudło nie przetrwało czasu, ale instrukcja po polsku oraz płytka są nadal w świetnym stanie.
Jest jeszcze parę postaci które chciałbym poprowadzić w tej grze, więc gra szybko nie zniknie… Bądźmy szczerzy - nie zniknie wcale z dysku twardego, a tym bardziej z mojej listy ulubionych tytułów.
Pozdrawiam ciepło i serdecznie
Z głebin
Linki:
http://www.edwardgrabowski.com/
Dodaj komentarz